Każdy wielbiciel książek czerpie przyjemność nie tylko z wartkiej akcji i działających na wyobraźnię opisów, ale również z samej czynności czytania. Szelest przewracanych kartek, zapach papieru i tuszu drukarskiego różniące się w zależności czy książka jest nowa czy stara i z jakich surowców wyprodukowana. A jeszcze dochodzi do tego szata graficzna, oprawa, ilustracje – może jakieś dodatki dla wydania kolekcjonerskiego.
Tak, książka musi być papierowa, żeby naprawdę czuć, że się czyta… czy na pewno? JA bardzo długo tak myślałam. Właściwie to byłam wrogiem czytników, bo o nich tu będzie mowa.
Do zrewidowania poglądów zmusiło mnie parę czynników. Jednym jest brak miejsca. Prędzej czy później musi się ono skończyć. Po roku, pięciu, może po dziesięciu, ale w końcu nadchodzi ten smutny moment że zaczynamy się zastanawiać nad zakupem jakiejś nowości bo miejsce na polkach okazało się być ograniczone. I ta wizyta w lokalnej bibliotece żeby przekazać parę niechcianych książek, które zdecydowanie nie przypadły nam do gustu.
Książki są dla mnie dobrem najcenniejszym z dóbr materialnych tylko zajmują dużo przestrzeni.
Czytanie na komputerze bardzo męczyło mi oczy, a ze mam tendencje do zapalenia spojówek to wiem ze tym bardziej musze dbać o oczy (jeśli kogoś dopadła kiedyś taka zaraz to wie i rozumie).
To wtedy zaczęłam zastanawiać się nad czytnikiem.
Ale jest jeszcze jeden ważny powód – częste podróże, kiedy nie siedzi się za kółkiem i nie chce się czytać Z życia gwiazd i Świata seriali (nie mam nic przeciwko jak ktoś lubi takie czytadła, ale ja muszę mieć książkę). Czytnik zajmuje niewiele miejsca w torebce i mieści w sobie naprawdę dużą kolekcje. Na pewno nie zadecyduje wiec o wadze czy braku miejsca w torebce bądź walizce. Zalet jest oczywiście więcej. Przede wszystkim baterii starcza na długo – technologia e-papieru zużywa bateria tylko przy zmianie stron bądź innych czynnościach, samo czytanie na otwartej stronie juz baterii nie szkodzi. Czyta pliki .mobi oraz .pdf. Z mangami też super sobie radzi. Jak chcę więcej szczegółów to powiększam dany fragment. Przy ważnych rzeczach dodaję zakładkę.
Po okładce widać, jak często mój Kindelek ze mną podróżuje
Czytnik stal się również moim sprzymierzeńcem w pracy, mam na nim dużo materiałów które mogę sobie sprawdzić i podejrzeć gdy pracuje w terenie.
Nie zrezygnuje oczywiście z papierowych wydań, ale nie potrzebuje poradnika odnośnie zarządzania czasem w wersji papierowej. Miejsce na półce wolę zachować np na najnowsza książkę Piekary bądź Grzędowicza. Tak wiec z wroga czytników stałam się wielka wielbicielka czytników książek. Prawie co dzień już od pięciu lat mój Kindle jeździ ze mną do pracy i w podróże w torebce. Mam w nim przydatne materiały i książki do przeczytania. Nie ma szelestu papieru i zapachu tuszu, ale wciąż pozostaje radość z czytania kolejnych słów, akapitów, stron. Wilk syty i owca cała jak to mawiają.
Wiec jeżeli ktoś się teraz zastanawia, czeka go wyjazd lub po prostu spędza mnóstwo czasu w komunikacji (pozdrowienia dla mieszkańców Warszawy), to może ten tekst będzie dla niego pomocny
Co by tu dzisiaj poczytać 🙂 Takie porównanie najlepiej pokazuje jak bardzo poręczny jest taki czytnik, a potrafi pomieścić znacznie więcej książek niż ten skromny stosik
Artykuł niesponsorowany.