Wieczorny relaks

Każdy potrzebuje się czasem wyciszyć, zrelaksować i nie ma nic lepszego niż poświęcenie całego wieczoru tylko dla siebie. Kiedy mam „wolną chatę” zostaję w domu i rozpieszczam siebie do granic możliwości. Lubię takie chwilę kiedy mogę zostać sam na sam w swoim doborowym towarzystwie i posłuchać swoich myśli.

Ważnym etapem takiego piątkowego wieczoru jest dla mnie… nie melanż, ale solidna godzina ćwiczeń. Nic nie nastawia mnie bardziej weekendowo od tego. Umysł się rozjaśnia, myśli takie jakoś bardziej pozytywne. Może coś jest na rzeczy o sporcie i endorfinach, wszyscy tak ostatnio o tym grzmią

Teraz kolej na prysznic, należę do wielbicielek pryszniców a nie wylegiwania się w wannie. Gorąca woda, prawie wrzątek, jest dla mnie bardziej relaksujące niż leżenie w wannie. Ale nastrojowe świece, i domek z olejkami eterycznymi musi być. No i ulubione kosmetyki, olejki, itp…

Teraz można zjeść coś pysznego. Nie patrzymy na kalorie czy kategorie co jest zdrowe a co nie. Miałam ochotę na frytki. No więc dobrze. To przecież mój wieczór, więc frytki oczywiści były.;)

Potem obowiązkowo nowy manicure i może jakaś gazetka do przejrzenia. Albo ulubiony film, kolejny odcinek ulubionego serialu. U mnie ostatnio na tapecie koreańskie drama „The Legend of The Blue Sea”.

W ogóle koreańskie seriale. Kocham je za to, że krew nie leje się na ekran, bohaterowie są jasno określeni, a zły charakter ma klasę. Mam też pewny sprawdzony repertuar na takie chwile (każdy pewnie ma takich swoich ulubieńców którzy nigdy się nie nudzą):

Diabeł ubiera się u Prady – rewelacyjna gra aktorska, poczucie humoru, ciekawe spojrzenie na pracę w korporacji i wchodzenie w świat dorosłych i super kreacje

The Intern – po prostu zawsze nastawi mnie pozytywnie, no i znów rewelacyjna gra aktorska

Paradisse Kiss – cudowna Keiko Kitagawa, czy trzeba coś jeszcze dodawać, oczywiście szczęśliwe zakończenie J

Ironman – wszystkie części, po prostu idealny super bohater, bo taki może ludzki

 

Do tego wszystkiego czeka na mnie kieliszek ulubionego wina, albo zielona herbata jaśminowa. A może jedno i drugie. Teraz można położyć na twarz maseczkę i oglądać film/serial.

A zakończenie idealne wieczoru to witanie Morfeusza ze świetną książką. Tym razem Neil Gaiman „Księga cmentarna”” – czytałam kilka razy i zawsze będę kochać tą historię. Przepiękna baśń o dorastaniu, która każe się zastanawiać kim są potwory. Ostatnio książki Gaimana są wydawane na nowo w przepięknych oprawach. Zbieram wszystko co się pojawia w księgarniach.

A co z Tobą? Może czas wsłuchać się dziś w swoje myśli i dowiedzieć się co ta super dziewczyna w Twojej głowie ma Ci do powiedzenia… ?

 

Artykuł niesponsorowany.

Comments are closed.